niedziela, 23 marca 2014

Rozmowy rekrutacyjne.



                               Doświadczenie zawodowe mam znikome. Postanowiłam, że muszę wreszcie coś z tym zrobić i od pewnego czasu szukam intensywnie praktyk. Zdaję sobie sprawę, że najpierw muszę odbębnić coś za free, żeby później zarabiać „gruby” hajs. Zawsze wydawało mi się, że dostanie się, gdzieś, za co Ci nie płacą jest stosunkowo łatwe. Myliłam się.
                Pierwsze ogłoszenie, pierwsza aplikacja, zwrotnego telefonu brak. Kolejne dni, kolejne zgłoszenia, pierwszy telefon od przyszłego pracodawcy:
- dzień dobry mówi Anna Kowalska, widzę, że aplikowała Pani na stanowisko Assistant Menager, czy nadal jest Pani zainteresowana ofertą?
- Dzień Dobry, tak, oczywiście.
- Świetnie, czy, w takim razie możemy umówić się na rozmowę kwalifikacyjną?
(…)
                Przed rozmową poczytałam o firmie, dla której zamierzałam pracować. Przygotowałam się, założyłam białą bluzkę i ruszyłam pełną piersią podbijać warszawski rynek pracy. Kiedy przybyłam na miejsce okazało się, że rekrutację przeprowadzają dwie, bardzo nadęte Panie. „Jakoś to będzie, przecież to PAKTYKI, a nie stanowisko prezesa firmy”- pomyślałam i z pozytywnym nastawieniem usiadłam na wskazane miejsce.
- Na wstępie test z angielskiego- powiedziała jedna z nich.
- Dobrze, nie ma problemu.
20 minut później.
- Test poszedł Pani dobrze, możemy przejść do kolejnej części- powiedziała Pani z zaciśniętymi pośladami.
Pytania typu: „Dlaczego właśnie Nasza firma Pani przypadła do gustu?”, „Widzę, że Pani studiuje dziennikarstwo, dlaczego więc dział HR?”, „Proszę opowiedzieć co należało do Pani obowiązków w KFC?”, są tak strasznie drętwe, jak kij od szczotki. Nie rozumiem, czego te Panie się spodziewają. Są to praktyki, które mają za zadanie wdrążyć niedoświadczoną osobę w świat firmy i pokazać, na czym polega praca. Ja to przynajmniej tak to rozumiem. Nie aplikuję na stanowisko dyrektora, specjalisty, czy też konsultanta, jednie na praktykanta. Niejednokrotnie na wyżej wymienione pytania mam zamiar odpowiedzieć bardzo szczerze, chociaż wiem, że łączyło by się to z niedostaniem się na upragnione stanowisko. Chociaż i tak jeszcze owego nie dostałam a byłam już na kilku rozmowach (dziwne jest to, że na każdej spotkałam się z identycznymi pytaniami). I tak sobie za każdym razem myślałam: „ubiegam się na to stanowisko by mieć jakiekolwiek doświadczenie w pracy, kurwa jego mać” lub „dlaczego ten dział?, bo jako pierwszy wyświetlił mi się w Google, jak wpisałam praktyki w Warszawie”, „Obowiązki w KFC? Dość ciężkie… podawanie Frytek Grubaskom”. No jaa..
                - Aniu – zwraca się jedna nadąsana do drugiej- masz jeszcze jakieś pytania do Pani?
- aaa mam! Wykrzyczała- „Can you tell me, what`s your hobby?”
- “No, I can`t”- pomyślałam, po czym przeszłam do dukania czegoś po angielsku.
- yhym.. odezwiemy się do Pani do końca tygodnia.
Początek tygodnia, a mój telefon milczy. A może by tak aplikować do Biedry na kasę? Ciekawe czy będę musiała przechodzić równie miłe spotkanie rekrutacyjne, no bo przecież Szefo musi dokładnie zbadać moje skills.