Doświadczenie
zawodowe mam znikome. Postanowiłam, że muszę wreszcie coś z tym zrobić i od
pewnego czasu szukam intensywnie praktyk. Zdaję sobie sprawę, że najpierw muszę
odbębnić coś za free, żeby później zarabiać „gruby” hajs. Zawsze wydawało mi
się, że dostanie się, gdzieś, za co Ci nie płacą jest stosunkowo łatwe. Myliłam
się.
Pierwsze
ogłoszenie, pierwsza aplikacja, zwrotnego telefonu brak. Kolejne dni, kolejne
zgłoszenia, pierwszy telefon od przyszłego pracodawcy:
- dzień dobry mówi Anna Kowalska,
widzę, że aplikowała Pani na stanowisko Assistant Menager, czy nadal jest Pani
zainteresowana ofertą?
- Dzień Dobry, tak, oczywiście.
- Świetnie, czy, w takim razie
możemy umówić się na rozmowę kwalifikacyjną?
(…)
Przed
rozmową poczytałam o firmie, dla której zamierzałam pracować. Przygotowałam
się, założyłam białą bluzkę i ruszyłam pełną piersią podbijać warszawski rynek
pracy. Kiedy przybyłam na miejsce okazało się, że rekrutację przeprowadzają
dwie, bardzo nadęte Panie. „Jakoś to będzie, przecież to PAKTYKI, a nie
stanowisko prezesa firmy”- pomyślałam i z pozytywnym nastawieniem usiadłam na
wskazane miejsce.
- Na wstępie test z angielskiego-
powiedziała jedna z nich.
- Dobrze, nie ma problemu.
20 minut później.
- Test poszedł Pani dobrze,
możemy przejść do kolejnej części- powiedziała Pani z zaciśniętymi pośladami.
Pytania typu:
„Dlaczego właśnie Nasza firma Pani przypadła do gustu?”, „Widzę, że Pani
studiuje dziennikarstwo, dlaczego więc dział HR?”, „Proszę opowiedzieć co
należało do Pani obowiązków w KFC?”, są tak strasznie drętwe, jak kij od
szczotki. Nie rozumiem, czego te Panie się spodziewają. Są to praktyki, które
mają za zadanie wdrążyć niedoświadczoną osobę w świat firmy i pokazać, na czym
polega praca. Ja to przynajmniej tak to rozumiem. Nie aplikuję na stanowisko
dyrektora, specjalisty, czy też konsultanta, jednie na praktykanta.
Niejednokrotnie na wyżej wymienione pytania mam zamiar odpowiedzieć bardzo
szczerze, chociaż wiem, że łączyło by się to z niedostaniem się na upragnione
stanowisko. Chociaż i tak jeszcze owego nie dostałam a byłam już na kilku
rozmowach (dziwne jest to, że na każdej spotkałam się z identycznymi pytaniami).
I tak sobie za każdym razem myślałam: „ubiegam się na to stanowisko by mieć
jakiekolwiek doświadczenie w pracy, kurwa jego mać” lub „dlaczego ten dział?,
bo jako pierwszy wyświetlił mi się w Google, jak wpisałam praktyki w
Warszawie”, „Obowiązki w KFC? Dość ciężkie… podawanie Frytek Grubaskom”. No
jaa..
-
Aniu – zwraca się jedna nadąsana do drugiej- masz jeszcze jakieś pytania do
Pani?
- aaa mam! Wykrzyczała- „Can you tell me,
what`s your hobby?”
- “No, I can`t”- pomyślałam, po
czym przeszłam do dukania czegoś po angielsku.
- yhym.. odezwiemy się do Pani do
końca tygodnia.
Początek
tygodnia, a mój telefon milczy. A może by tak aplikować do Biedry na kasę?
Ciekawe czy będę musiała przechodzić równie miłe spotkanie rekrutacyjne, no bo
przecież Szefo musi dokładnie zbadać moje skills.